Podróż do Barcelony była niesamowitym i pełnym dobrej energii wydarzeniem. Jest to miasto, którym nie można się nasycić i do którego chce się wracać. Moje wspomnienia z pierwszej wizyty w Barcelonie wiązały się z czasami licealnymi i jedyne, na co zwracałam uwagę w tamtym czasie, to był nasz przystojny przewodnik, za którym przeszłam chyba 20km. 😉 Po latach nie wiele się nie zmieniło, bo nadal Barcelona kojarzy mi się z niezliczonymi kilometrami, których nigdy dość, tylko podążałam tym razem za swoją siostrą. 😉 Wyjazd był właśnie zorganizowany po to, aby uczcić w babskim gronie jej okrągłe urodziny, więc jak najbardziej miała swoje prawa. 😉
To nie będą zdjęcia z Tower Bridge, ani z Buckingham Palace, nie będę również prezentować listy muzeów, które odwiedziłam podczas weekendu w Londynie. I chociaż Big Ben pojawi się gdzieś na zdjęciach, to jednak głównym bohaterem wpisu będzie zwykłe życie…oraz ja & Gosia. 😉
***
The story of my weekend in London won’t be about the Royal side of the city, but the lifestyle and listening it’s heart beat. I’m really impressed by the atmosphere of London which is one of the biggest European capitals.