Jak wiecie zostałam niedawno zaproszona do odwiedzenia atelier Maua, z którego wyjechałam z dwiema sukienkami i nową wiedzą o swojej sylwetce. 🙂 Od teraz już wiem, że mam sylwetkę „kolumnę” i już rozumiem o co chodzi, jak mówi się posągowa uroda. 😉 Sukienki Maua są bardzo klasyczne, proste i eleganckie. To coś, czego brakuje często w naszych szafach, bo szukamy w sklepach fajerwerków, a według mnie to nie ma sensu. Dzisiaj chcę Wam pokazać, jak można zbudować efekt fajerwerków bazując na szarej, prostej, trochę wręcz biurowej sukience. Ci, którzy mnie już znają, wiedzą, że uwielbiam łamać klasyczne ubrania kontrastowymi i odważnymi dodatkami. I w tym przypadku od razu miałam taki pomysł, żeby dodać trochę awangardy przez różowe dodatki, które kocham. 😉
Powiem Wam, że jeśli chodzi o to dopasowanie kroju do sylwetki, to na serio coś w tym jest. Jak przymierzyłam kilka sukienek, to faktycznie najlepiej czułam się i wyglądałam w tych, które były szyte na taką sylwetkę, jak moja. Ponieważ w sklepach spotykamy rzeczy, które są szyte uniwersalnie „dla każdego”, to nie dziwne, że wychodzimy z zakupów sfrustrowane, gdy coś nie wchodzi nam na biodra lub ramiona. Ten temat dostrzegły założycielki marki Maua i postanowiły wokół tego zbudować filozofię sklepu. Myślę, że bardzo trafiony koncept w branży plus size. Zachęcam Was, abyście odwiedziły punkt Maua na najbliższych targach, które odbędą się 4-5 grudnia w Warszawie w centrum handlowym Plac Unii City. To naprawdę inspirujące kobiety z ogromną wiedzą i z pewnością dowiecie się od nich dużo o stylizacjach.
To, co chcę pokazywać w swoich stylizacjach, to uniwersalność rzeczy, które wybieram. Czasem warto zainwestować w dobre i klasyczne ubrania oraz dodatki, które potem możemy zestawiać i wykorzystywać w przeróżnych kombinacjach. Lepiej mieć w szafie mniej rzeczy, a lepszych, niż przepełnioną ubraniami, które w zasadzie leżą nie używane. Ja mam bardzo mało ubrań, każdy kto mnie odwiedza zawsze pyta, gdzie je trzymam. 😉 Dzięki temu, że je na bieżąco selekcjonuję, nie mam kłopotu z wyborem, wiem czym dysponuję i łączę je w różne kombinacje.
Tak więc zachęcam Was do inwestowania w klasykę, dobrze dobrane kroje, dobrej jakości dodatki.
Fot. Marta Bresińska
Sukienka: Maua (tutaj link)
Torebka: Sara von Steiner (tutaj link)
Buty: Marks and Spencer
Rajstopy: Calzedonia
Naszyjnik: AliceJo (tutaj link)
Bransoletka: Minty Dot (tutaj link)
Płaszcz: XL-ka (tutaj link)
Dziękujemy Trattori Rucola na ul. Kruczej za gościnę! 🙂
2 komentarze
Prześliczne Pani wygląda 🙂 Uwielbiam jak takie kobiety jak Pani pokazują, że w ubiorze nie liczy się rozmiar by wyglądać elegancko, uroczo i seksownie 🙂 Szkoda że tak mało jest takich kobiet jak Pani :/
Dobieranie sukienek do figury to świetna sprawa, bo w tzw. sieciówkach są prawie same modele na osoby z talią osy, nawet te w większych rozmiarach 🙁
Stylizacja ekstra, te buty fajnie podkreślają kreację i stwarzają, że Pani wygląda bardzo wręcz… seksownie 🙂
pozdrawiam – Matylda